przedruk ___ SOBOTA-NIEDZIELA 21-22/MAJA/2011/KRAKÓW-MAŁOPOLSKA
Michał Rożek
Krakowskie Planty. Obok pomnika Michała Bałuckiego - po lewej - dostrzegamy klasycystyczny budynek kawiarni "Zakopianka". To dawna Altana Rządowa Wolnego Miasta Krakowa.
W pierwotnym założeniu architektonicznym miała być częścią foksalu, czyli ogródka rozrywkowego. Autorem projektu był znany architekt amator i teoretyk architektury, były jezuita ksiądz Sebastian Sierakowski. W zbiorach graficznych Biblioteki Jagiellońskiej znajduje się projekt tego budynku (I.R.923). Miał być to parterowy, pięcioosiowy budynek z wejściem na osi, ujętym dwiema doryckimi kolumnami z lekko zaznaczonym ryzalitem, zwieńczonym tympanonem z nastawą, na której miał znaleźć się herb Wolnego Miasta Krakowa. Projekt ten nigdy nie został zrealizowany. Obecny budynek z trzema arkadowymi wejściami, zwieńczony wysoką attyką i dwiema (ongiś) galeriami kolumnowymi zgodny jest tylko w części środkowej z projektem z roku 1826. W zbiorach projektów Sierakowskiego odnajdziemy (I.R.2695) drugi projekt naszej altany, noszący cechy podobieństwo do istniejącego dzisiaj pawilonu. Jedynie boczne galerie należy odnieść do późniejszego okresu. Nie ma ich jeszcze na planie z roku 1842, podpisanym przez budowniczego miejskiego Karola Kremera. Zresztą sam Sierakowski stwierdza w notatce na pierwotnym planie, że wybudowano jedynie trzy środkowe arkady altany. Dołączył także notkę wyjaśniającą pełną idee swojego projektu.
Oto jej treść:
Struktura powinna bydź do użytku przeznaczonego: inaczej może bydź większa, ale niewiele użyteczna. W miejscu publicznem powinna bydź okazała i zwłaszcza w miejscu otwartem, żeby z daleka była widziana (...). Pierwszą potrzebną na promenadzie (plantowej): jest schronienie od słoty, śniegu, wiatru, upału. Salka nie jest temu celowi dogodna: bo zasiadłszy pierwsze osoby popod ściany, reszta musi stać na środku. - Galeryja na rysunku podanym odpowiada celowi, że na ławkach popod ściany może siedzieć 60 i jeszcze na środku zostanie miejsca. - Drugim jest: że bufet jest koniecznym, w tyle galeryi jest umieszczony. Wprawdzie szczupły dla oszczędności, ale nie tyle wygodny, ile potrzeba. Ma albowiem najemnik izbę, skąd lody lub inne posiłki do galeryi gościem podawać może; ma szczupłą izdebkę z kuchenką czy kominem dla podawania ponczu, kawy, herbaty, ma na drugiej stronie podobną na lody, limoniady, orszady. Te obiedwie mają komunikacyją z izbą cukiernika, który mając wszystko pod ręką, służba jego prędzej dogodniej będzie się odbywać.
Polacy z końcem XVIII i na początku XIX stulecia zasmakowali w piciu kawy i jak w "Panu Tadeuszu" pisał Adam Mickiewicz:
Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku,
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietanka.
Na wsi nie trudno o nię: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekka świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.
Po ówczesnej Europie snuli się miłośnicy kawy. Beethoven nie tylko pił ją w ogromnych ilościach, ale jeszcze skomponował kantatę ku czci tego boskiego napoju. Nie mógł żyć bez niej Balzac. Uwielbiał kawę książę Talleyrand, który uważał, iż winna spełniać postawione jej przez smakoszy warunki: ma być przeto czarna jak diabeł, gorąca jak piekło, czysta jak anioł, słodka jak miłość.
Polskie kawiarnie nabrały na znaczeniu jeszcze w dobie sejmu czteroletniego. Dyskusje polityczne toczyły się w kafenhauzach, czyli kawiarniach. Potem u progu romantyzmu w kawiarniach gromadziła się głównie młodzież. Niejeden spędzał całe dni na piciu kawy, paleniu lulek, a atmosfera oparów dymu, alkoholu i zapach parzonej kawy sprzyjała nie tylko dyskusjom artystycznym, lecz także nawiązywaniu kontaktów towarzyskich.
Otwarła w roku 1826 Altana Rządowa stała się popularnym miejscem odwiedzanym przez krakowian podczas spacerów na Plantach. Nie wykluczone, że w lipcu roku 1829 odwiedził ją Fryderyk Chopin podczas swego pobytu w Krakowie. Doskonale wiemy, że pan Fryderyk należał do zagorzałych wielbicieli kawy. Za jego młodości życie towarzyskie Warszawy kwitło m.in. w licznych kawiarniach. Od roku 1826, przy ulicy Miodowej, w pałacu Teppera mieściła się kawiarnia "Pod Kopciuszkiem", gdzie gromadzili się ludzie teatru i starsza generacja literatów. Półpięterko tam zajmowała niewielka kafejka "Dziurka", miejsce spotkań młodzieży rozkochanej w romantyzmie. Na rogu, ul. Miodowej i Kapitulnej znajdowała się "Honoratka". Na ulicy Koziej była kawiarnia "U Brzezińskiej", gdzie Chopin z przyjaciółmi bywał codziennie, pijąc - nawet przez cały dzień - znakomitą kawę ze śmietanką. Był rasowym kawiarzem i uwielbiał "do syta żłopać" ten czarny trunek, pykać lulki. Uciekał z domu do kawiarni.
Chopin goszcząc w Krakowie posługiwał się tekstem panny Klementyny Tańskiej, która odwiedziwszy Kraków w roku 1827 zdała swoim czytelnikom relację z pobytu pod Wawelem. Obowiązkowe należało wtedy odbyć spacer po Plantacyjach, jak wtedy nazywane nasze Planty.
To o nich skreśliła te słowa:
Obeszliśmy plantacje Krakowa. Jeszcze niedawno to miejsce opasane było wysokim murem z basztami. (...) Na rozwalinach tych dawnych murów, w miejscach błotnistych, nieczystych, niezdrowych porobione zostały kosztem rządu, staraniem kilku znakomitych osób, zwłaszcza (...) hrabi Straszewskiego i senatora Soczyńskiego, przechadzki bardzo przyjemne, plantacjami zwane, które teraz Kraków jakby ogrodem opasują. Tam codzień, osobliwie w święta, zgromadza się cała ludność Krakowa; wszystkim stanom używać tu wolno świeżego powietrza i jest to prawdziwie Rzeczypospolitej przechadzka. Jut kilka razy byłam na plantacjach (...). Kto plantacje obejdzie, cały prawie Kraków okrąży. (...) Sposób sadzenia drzew na plantacjach bardzo mi się spodobał, są przeplatane kasztany z akacjami, pamiętano więc i o dzisiejszym i następnych pokoleniach; o, jak mało jest prac ludzkich, w których by tę pamięć połączyć umiano.
Posiadając taką rekomendację pióra panny Tańskiej młody Chopin odwiedził Planty, gdzie tego kawiarza - bywalca warszawskich kafejek - zainteresowała zapewne modna kafenhauzowa altana. Kawa tu była wyśmienita, jak i też wyborne lody.
Rok 1842 był przełomem w historii naszego lokalu. Nie zgłosił się żaden dzierżawca, a lokal szybko został zamieniony na domek mieszkalny, co też spowodowało istotne zmiany w jego wnętrzu. Niebawem nadszedł tragiczny dla Rzeczypospolitej Krakowskiej rok 1846. Po tzw. rewolucji krakowskiej Kraków - dnia 6 listopada 1846 roku - wcielono do Austrii. Nazwa Altana Rządowa przestała istnieć.
W drugiej połowie XIX stulecia dodano - od strony północnej kolumnową galerię. Dopiero w roku 1875 odzyskano budynek dawnej Altany Rządowej na cele restauracyjne. Przed pawilonem Sierakowskiego wzniesiono drewniane zadaszenie - rodzaj werandy w stylu szwajcarskim. Od roku 1879 właścicielem kawiarni był Stanisław Rehman, a potem - od roku 1890 - kawiarnię przejął W. Janikowski, który serwował doskonałe lody, mrożoną kawę. Uczęszczali do niej - kawiarni Janikowskiego, bo tak ją wtedy nazywano - aktorzy z Teatru im. Juliusza Słowackiego oraz pracownicy sąsiedniej redakcji "Czasu".
Lokal Janikowskiego odwiedzali również tzw. słomiani wdowcy, a położenie go z dala od utartych w Krakowie szlaków zapewniało w wielu sprawach wyśmienitą dyskrecję. Wysłać połowicę do kurortu, a samemu pójść do kawiarni. To marzenie mężczyzn żonatych. Zatem kiedy żona na wakacjach, to małżonek zyskiwał status słomianego wdowca. Przeto "hulaj dusza, piekła nie ma". A słomiany wdowiec mógł sobie pozwolić na wiele, na co nieoficjalnie wszak opinia przyzwalała...
W latach 20-tych dwudziestego stulecia lokal nasz funkcjonował pod nazwą "Zakopane". Dopiero w roku 1935 mieszcząca się tutaj restauracja dostała nazwę "Zakopianka". W okresie drugiej wojny światowej mieściła się tutaj kuchnia prowadzona przez Radę Główną Opiekuńczą (RGO). W okresie powojennym budynek ten mieścił m.in. kawiarnię "Zakopiankę", następnie salon gier, wreszcie pizzerię "Margaritę".
W roku 1996 dawną Altanę Rządową przejął Marek Jasicki i stworzył - po gruntownym remoncie - kawiarnię "Café Zakopianka", z wysmakowany wnętrzem w stylu francuskich kafejek. Po remoncie kawiarnia wyszlachetniała i zaczęła gromadzić artystów, naukowców, jednym słowem ludzi sztuki i kultury. Odbywają się tutaj koncerty, a znakomita kawa czyni z "Zakopianki" lokal chętnie odwiedzany przez wyszukaną publiczność.
Kawiarnia to część życia intelektualistów. Miejsce zarazem pracy i odpoczynku. Zresztą, co tu dużo mówić. Wystarczy za dewizę wziąć słowa Tadeusza Kantora: Wszelką rewolucję artystyczną wywołują kawiarnie. Filozof i malarz Leon Chwistek jeszcze przed drugą wojną światową mawiał: w jednej krakowskiej kawiarni jest więcej ludzi inteligentnych niż w innych miastach polskich razem wziętych.
Kawiarnie - miejsce inteligentnego fermentu, kuźnia myśli, fascynujących dyskusji i śmiechu, żartów, finezyjnych złośliwości. W naszym pejzażu kulturalnym - od czasów Młodej Polski - odgrywały ważną rolę w atmosferze i życiu każdego większego miasta.
Od strony południowej do "Zakopianki" przylega dawna szkoła im. św. Scholastyki, zaprojektowana i wzniesiona w latach 1875-1877 przez architekta Filipa Pokutyńskiego. W swoim czasie należała do najnowocześniejszych szkół.
We wrześniu roku 1880 odwiedził ją cesarz Franciszek Józef I. Mógł w niej podziwiać "wystawę prac piśmiennych i robót ręcznych" i - jak czytamy w relacji z tamtych czasów - przyglądał się, jak jedna z uczennic robi niciane koronki. Na zakończenie Najjaśniejszy Pan wpisał się do księgi pamiątkowej. Kilka lat później szkołę św. Scholastyki odwiedził następca tronu, arcyksiążę Rudolf.
Spacerując letnią porą po Plantach warto spojrzeć i odwiedzić ten historyczny zakątek Krakowa. Miejsce, które pisała historia. Od 185 lat.